jimenez-jesus-960x640

Spore kłopoty w zielonej części Poznania – Górnik Zabrze 1:0 Warta Poznań

Warta nie była w stanie podnieść się dziś z dołka. Drużyna z Poznania po raz kolejny uraczyła nas niezbyt emocjonującym widowiskiem. Górnik za to może mieć do siebie spore pretensje. Przy tak łatwych warunkach, jakie postawiła Warta jedynie jednobramkowe zwycięstwo, pozostawia lekki niedosyt.

Pierwsza połowa była dość typowa w wykonaniu Warty. Ekipa Piotra Tworka nie grała porywająco, to przeciwnik po wiele częściej udzielał się w ofensywie. Zieloni starli się wykorzystywać moment po odbiorze piłki, kontratakowali. Po raz kolejny zawodnikiem z ich ofensywy, który wywierała najlepsze wrażenie był Jayson Papeau. Francuz wprowadzał element nieprzewidywalności, polotu i z tego powodu często lądował na murawie. Poza nim jednak piłkarze Warty grali bardzo schematycznie, co wykorzystał Górnik. Po raz kolejny świetne zawody grał Jesus Jimenez. Hiszpan już w 16 minucie popisał się groźnym strzałem z dystansu, ale piłka wylądowała jedynie na słupku. W 37 minucie jednak jego ciąg na bramkę został odzwierciedlony na papierze. Bartosz Nowak popisał się bardzo dobrym długim podaniem za linie obrony Warty, który wykorzystał napastnik Górnika. Przyjął on piłkę i po nieudanej interwencji Adriana Lisa mając ją cały czas przy nodze, strzelił na pustą bramkę strzelając tym samym 5 gola w tym sezonie.

Na pierwszy rzut oka widać było, że Górnik jest stroną zdecydowanie przeważającą. Przewaga ta była widoczna zarówno po ilości oddanych strzałów, jak i posiadaniu piłki. Warta była bezbarwna, co ostatnimi czasy staję się ich cechą charakterystyczną. Drużyna Jana Urbana dzięki wygranej walce o środek pola sprowadziła ,,zielonych” do głębokiej defensywy, z której nie byli w stanie w żaden sposób wyjść.

W drugiej połowie całkowity brak jakiegokolwiek progresu ze strony Warty. Mimo to, że na boisko wszedł drugi napastnik – Mateusz Kuzimski, byli oni tak samo bezbarwni w ofensywie. W Górniku za to brakowało często ostatniego podania, wykończenie, ale wciąż ich sytuacja była lepsza od gości. W 65 minucie z boiska zszedł Robert Dadok, którego gra była lekko mówiąc dość irytująca. Wahadłowy mimo starań pokazuje pieczołowicie, że ekstraklasa to nie do końca jego poziom. Zalicza częste straty, nie daje praktyczne niczego w ofensywie i często wystawia na próbę cierpliwość trenera Urbana. W tej samej minucie na boisku zameldował się wracając po Covidzie Lukas Podolski. Nie musieliśmy długo czekać, aż się rozkręci. Już w 68 minucie świetnie wystawił się do podania i oddał piłkę do Krzysztof Kubicy. Młody pomocnik jednak trafił obok bramki. , Poldi” próbował jeszcze strzału z jego atomowej lewej nogi, ale Adrian Lis nie dał się zaskoczyć. Wchodzący za Dadoka, Dariusz Pawłowski za to się nie popisywał. Wyglądał tak samo słabo, jak jego poprzednik, co budzi spore obawy wobec pozycji prawego wahadłowego w Górniku.

Warta miała ogromne szczęście, że grała z drużyną mającą tak ogromne problemy z wykończeniem akcji. W przeciwnym wypadku spotkanie to mogłoby się skończyć prawdziwym pogromem.  Warta była pasywna, bezpłciowa, nudna, anemiczna – można tak wymieniać i wymieniać. Nie wiem, czy drużyna Piotra Tworka nie zasługuję po tych 8 kolejkach na miano najgorzej grającej ekipy w całej lidze. Górnik nie był górnolotnym przeciwnikiem. Powiedziałbym nawet, że z taką grą remis był nawet możliwy, ale jeżeli przez całą pierwszą połowę i sporą część drugiej Warta nie potrafi oddać nawet celnego strzału, to nie możemy mówić tu o przypadku. Gospodarze byli lepsi, nieskuteczni, ale wciąż dużo lepsi. Brakowało im skuteczności, ale mimo uważam, że zasługują na pochwałę po tym spotkaniu. Piotr Tworek za to będzie miał sporo na głowie w najbliższym czasie. Poukładanie takiego bałaganu, jaki utworzył się w Poznaniu, jest sporym wyzwaniem.

Górnik Zabrze 1:0 Warta Poznań : 37’ Jesus Jimenez