kt4h375ic7cc61kmu7tgnq2ivec98rq9

Pewne zwycięstwo z kilkoma niedociągnięciami – San Marino 1:7 Polska

W San Marino bez niespodzianek, Polacy pewnie wywożą 3 punkty. Mimo sporej wygranej nasi piłkarze nie omieszkali popełnić kilku poważnych błędów. Mecze z tak słabymi rywalami charakteryzują się jednak tym, że pozytywy są brane ze sporym dystansem, a niedociągnięcia niepokoją o wiele bardziej.

Na wielką pochwałę od początku spotkania zasługuję fakt, że nie męczyliśmy się zbyt długo z otworzeniem worka z bramkami, jak np. w spotkaniu z Andorą. Już w 4 minucie daliśmy znak naszej dominacji, gdy to Karol Linetty posłał piłkę głową ponad całą linią obrony San Marino, a doszedł do niej Rober Lewandowski. Nasz kapitan szybko opanował futbolówkę, zmylił bramkarza i strzelił na pustą. Dominowaliśmy praktycznie przez cały czas. Przeciwnicy nie zdołali wyjść za często ze własnej połowy. W 16 minucie zadaliśmy drugi cios. Jakub Moder uruchomił Tymoteusza Puchacza na skrzydle, a ten podał wprost na nogę wchodzącego w pole karne Karola Świderskiego. Napastnik PAOK-u Saloniki nie zastanawiał się ani chwili i wykończył akcję. W 20 minucie Jakub Moder po raz kolejny popisał się bardzo celnym dograniem tym razem w pole karne do Damiana Szymańskiego. Ten, jednak zamiast bezpośrednio strzelać wystawił Lewandowskiemu prawdziwą patelnię, którą po prostu musiał wykorzystać i nie omieszkał tego zrobić. Nasza gra w głównej mierze opierała się na wrzutkach i dooraniach z lewej strony boiska, gdzie niesamowicie aktywny był Tymoteusz Puchacz. Po drugiej stronie za to debiutujący dziś Jakub Kamiński grał o wiele słabej. Brakowało w nim jego dynamiki, ciągu na bramkę i kreatywności, jaką prezentował w Lechu Poznań. San Marino nie grało zbytnio agresywnie raczej unikali fauli aż do 37 minuty Jakub Moder wpadł z ogromnym impetem na Dante Rossiego. Obrońca musiał zejść z boiska, a gdy leżał na murawie wyglądał, co najmniej jakby miał połamane żebra. Nie chcę niczego insynuować, ale po tym zdarzeniu piłkarze San Marino zaczęli się z nami o wiele brutalniej obchodzić. W ciągu dwóch następnych minut sędzia rozdał im aż 2 żółte kartki. My jednak rozdaliśmy im kolejną, już 4 bramkę. W 45 minucie Lewandowski podał piłkę górą w pole karne do Damiana Szymańskiego. Ten jednak wiedząc, że znajduję się na pozycji spalonej, postanowił jej nie dotykać i zostawić ją dla wchodzącego Karola Linettego. Pomocnik Torino pewnie wykończył akcję i ustalił wynik pierwszej połowy na 0-4.

W przerwie z boiska zeszło 2 najbardziej doświadczonych piłkarzy – Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny, a zastąpili ich Adam Buksa i Łukasz Skorupski. O ile zmianę naszego kapitana można, jak najbardziej zrozumieć, ponieważ trzeba było uważać na jego zdrowie, tak decyzja o zmianie bramkarza była dość zastanawiająca. Skoro Sousa chciał dać szansę rezerwowemu bramkarzowi, czemu nie zrobił tego od 1 minuty?

Drugą połowę zaczęliśmy po prostu makabrycznie. Kamil Piątkowski źle podał do Michała Helika, a bezpańską piłkę przejął napastnik San Marino, Nanni i pewnie wykończył tę sytuację. Reprezentacja Polski straciła czyste konto z drugą najgorszą reprezentacją na świecie. Powiedzieć, że to wstyd, to jak nic nie powiedzieć. Mało tego, przez najbliższe kilka minut między innymi przez naszą nie pewność w defensywie San Marino lekko przejęło inicjatywę. Widać było, że bez Lewandowskiego stracili ogromny potencjał w ofensywie. Brakowało kogoś, kto rozegrałby lub przytrzymał piłkę. Mimo wszystko w 67 minucie udało nam się trafić bramkę na 1-5. Helik postanowił wykorzystać błąd bramkarza, który wyszedł ciut za daleko i przelobował go, jednocześnie wrzucając piłkę w pole karne. Główkujący Buksa miał do dyspozycji praktycznie całą bramkę i się nie pomylił. Pomimo strzelonej bramki ciężko powiedzieć, że dominowaliśmy rywala. Nasza gra w drugiej połowie była o niebo gorsza niż w pierwszej. Niedokładność, brak zgrania, czy jakiegokolwiek pomysłu na grę. To kuriozalne, że nawet po meczu z San Marino naszym piłkarzom należy się krytyka i to w pełni uzasadniona. Pod koniec prawdziwe show zafundował Adam Buksa, strzelając dwie bramki w doliczonym czasie gry. Za pierwszym razem po wrzutce Kamila Piątkowskiego, a za drugim po dośrodkowaniu wprowadzonego w 66 minucie Nicoli Zalewskiego.

Najjaśniejszą postacią w tym spotkaniu był zdecydowanie Adam Buksa. W 2 ostatnich meczach strzelił aż 4 bramki i pokazał, że niewystawianie go na spotkanie z Anglią byłoby wielką niesprawiedliwością. Dobrze zaprezentował się także Damian Szymański. Były piłkarz Wisły Płock świetnie łączył rolę defensywne, jak i ofensywne. Duet byłych piłkarzy Lecha, Moder – Puchacz także zaprezentował się niczego sobie. Oczywistym wyborem jest oczywiście Robert Lewandowski, który znów pokazał, że stanowi z 90% naszego potencjału ofensywnego. Przegranym tego spotkania niewątpliwie jest Kamil Piątkowski. Obrońca Red bulla Salzburga grał po prostu tragicznie. Błędy w obronie, w rozegraniu w meczu z tak słabym przeciwnikiem są niedopuszczalne.

Mecze z San Marino i Albanią nie nastawiają nas pozytywnie przed Anglią. W obu spotkaniach mimo pewnych (na papierze) wygranych widoczne były pewne niedociągnięcia. Paulo Sousa będzie musiał szybko wyciągnąć wnioski z poprzednich spotkań, aby zaskoczyć „Lwy Albiony”.

San Marino 1:7 Polska – Lewandowski 5’ 21’, Buksa 67’ 92’ 94’, Linetty 44’, Świderski 16’, Nanni 48’