statystyki gorlgd

Górnik się nie zatrzymuje

W niedzielnym meczu 3. kolejki PKO Ekstraklasy Górnik Zabrze pokonał 3:0 Lechię Gdańsk. Na listę strzelców wpisali się Jimenez, Nowak i Ściślak.

Lechia rozpoczęła mecz w Zabrzu w bardzo odmienionym składzie. Na boisku pojawili się Saief i Conrado, Kobryń zastąpił Filę, a Maloca wskoczył w miejsce wykartkowanego Nalepy. W Górniku na środku obrony zagrał Koj, łatając dziurę po Bochniewiczu.

Spore roszady w zespole gości pozytywnie wpłynęły na jakość gry w pierwszej połowie w porównaniu do pierwszych dwóch meczów sezonu. Dużą kulturę gry zaprezentował m. in. Saief. Pomysłem Stokowca na ten mecz były ataki z wykorzystaniem gry kombinacyjnej i sporą liczbą podań prostopadłych, korzystając z wysokiego ustawienia defensorów zabrzan. Piłkarzom Lechii kilka razy udało się zagrozić bramce Chudego, choć większość podań za linę obrony przeciwnika była zbyt mocna lub adresaci podań znajdowali się na pozycji spalonej.

Górnik starał się kontrolować mecz, cierpliwie konstruując atak pozycyjny. Zdawało to egzamin, choć początkowo nie przekładało się na konkretną liczbę okazji do zdobycia bramki. Kluczowym momentem okazała się walka Gryszkiewicza z Pietrzakiem w polu karnym Lechii. Obrońca gospodarzy nabił z niewielkiej odległości rękę Pietrzaka. Kończyna lewego obrońcy Lechii znajdowała się wysoko w górze, co prawdopodobnie zadecydowało o tym, że sędzia Stefański zdecydował się podyktować jedenastkę dla Górnika. Rzut karny w 34. minucie spotkania skutecznie wykorzystał niezawodny Jimenez.

Stracona bramka odebrała nieco pewności siebie piłkarzom Lechii, końcówka pierwszej połowy należała do Górnika. Podopieczni Marcina Brosza dobrze przesuwali się i zabezpieczali środek pola. Świetną okazję do zdobycia bramki miał Sobczyk. Chwilę później Lechia odgryzła się niebezpieczną akcją Conrado. Brazylijczyk był jednak mało widoczny, więc w drugiej połowie zastąpił go Sopoćko.

W 60. minucie fatalny błąd przed własnym polem karnym przytrafił się Gajosowi. Piłkę przejął Nowak, groteskowym wślizgiem „próbował” zatrzymać go Maloca, ale pomocnik drużyny gospodarzy mocnym, mierzonym strzałem pokonał Kuciaka. Lechia przegrywała już dwoma bramkami, jednak niemal natychmiast mogła zdobyć bramkę kontaktową. Klarownej sytuacji bramkowej nie udało się wykończyć Zwolińskiemu.

Dwie strzelone bramki pozwoliły Górnikowi uzyskać jeszcze większą swobodę w graniu. Gospodarze kontrolowali to, co działo się na boisku, a rozbita Lechia nie potrafiła zbliżyć się do bramki Chudego – ostatnie pół godziny meczu należało bezwzględnie do Górnika. Konsekwencją były kolejne okazje bramkowe. Jedną z nich wykorzystał Ściślak – mocnym strzałem zza pola karnego umieścił piłkę w siatce i ustalił wynik spotkania

PZPN dość ryzykownie oddelegował do sędziowania meczu Lechii Daniela Stefańskiego. No cóż, prawdopodobnie kibice klubu z Gdańska szybko nie przekonają się do arbitra z Bydgoszczy. Na początku spotkania nie zauważył ewidentnego pociągania Paixao, a w drugiej połowie w korzystnej sytuacji faulowany był Haydary. W obie sytuacje, które zasługiwały na żółtą kartkę, zamieszany był Koj.

Niemniej jednak, Górnik po raz kolejny rozgrywa bardzo solidny mecz, inkasuje 3 punkty i pozostaje liderem ekstraklasy. Kto wie, być może zabrzanie dość nieoczekiwanie okażą się czarnym koniem bieżącego sezonu. Lechia momentami prezentowała się całkiem nieźle, jednak błędy indywidualne, brak koncentracji i nieskuteczność zaprzepaściły szansę na korzystny wynik. Gdańszczanom można zarzucić również, że zbyt szybko poddali się w tym meczu.