Przeglądaj: Strona główna / MADEJka #11 – Wróciła po przerwie

Menu

Skip to content
Header image

Tylko EkstraklasaLogo

Twój portal o Ekstraklasie

Menu

Skip to content
  • Lotto Ekstraklasa
    • Newsy
    • Tabela i terminarz PKO Ekstraklasy
    • Statystyki
      • Klasyfikacja strzelców Ekstraklasy
    • Transfery – zima 2023
    • Centralna Liga Juniorów
  • Fortuna 1. Liga
    • Newsy
    • Tabela 1.ligi
    • Terminarz 1.ligi
    • Klasyfikacja strzelców 1. ligi
  • Puchar Polski
    • Terminarz Pucharu Polski 2022/23
    • Newsy
  • Europejskie Puchary
    • Liga Konferencji
    • Liga Mistrzów
  • Reprezentacja Polski
    • Newsy
    • Terminarz
    • Eliminacje Euro 2024
  • Publicystyka
    • Felietony
    • Podsumowania
    • Historia
    • Fanzone
    • Multimedia
  • Galerie
piłka

MADEJka #11 – Wróciła po przerwie

Piotr Madej | 5 październik 2022 | Ekstraklasa, Felietony, Mecze, Podsumowania, Publicystyka | 14 wyświetleń | Zostaw odpowiedź

Nielubiana przez fanów Ekstraklasy przerwa reprezentacyjna za nami. Wróciliśmy do grania klubowego, a w ten weekend czekał nas m.in. hit (czy na pewno?) Lech – Legia. Zapraszam na podsumowanie jedenastej kolejki sezonu w ramach MADEJki, czyli Magazynu Autorskich Dociekań Ekstraklasowej Jakości.

Skuteczność Cracovii? TOP!

Na inaugurację kolejki Radomiak gościł u siebie Cracovię. Goście ostatnich wizyt na obych stadionach nie wspominali dobrze, gdyż ostatni raz wygrali na wyjeździe jeszcze w lipcu. Radomiak wyczuł się swoje szansę i rozpoczął mecz ofensywnie. Żadnych konkretnych sytuacji jednak gospodarze nie byli w stanie wypracować, a taka gra to woda na młyn dla Pasów, którzy kontrataki mają opanowane do perfekcji. I tak też się stało w 21. minucie. Do tej pory niezatrudniany, debiutujący w bramce Ojrzyński, musiał wyjmować piłkę z siatki po tym, jak podanie od obrońców wykorzystał Kallman. Zwiódł on obrońców, znalazł w polu karnym Myszora i dokładnie dograł, a młodzieżowcowi nie pozostało nic, jak umieścić piłkę w pustej bramce. Cracovia po uzyskaniu prowadzenia miała jeszcze swoje szanse w pierwszej odsłonie, ale albo skutecznie interweniował bramkarz albo ratowała Radomiak poprzeczka. Druga połowa zaczęła się od nieprzemyślanego zagrania Justiniano. Sfaulował on urywającego się Myszora, za co otrzymał czerwoną kartkę i skomplikował jeszcze bardziej sytuację klubu. Sprawy nabrały jednak nieoczekiwanego obrotu i Pasy w przewadze poczuli się zbyt pewnie albo właśnie wręcz przeciwnie. Zamiast próbować dobijać rywala, cofnęli się, a gospodarze to wykorzystywali i zwiększali przewagę, która skutkować mogła i powinna bramką wyrównującą, ale dwie świetnie okazje wybronił Niemczycki. Napór udało się Cracovii przetrzymać, a sami wyprowadzili decydujący cios. Tym razem sam Kallman okazał się egzekutorem i w 73. minucie ustalił wynik meczu. Teraz czeka ich mecz u siebie z Lechią – dość prawdopodobne, że zawalczą tam o 3 punkty.

Wreszcie zwycięstwo

Każdy widział, że ostatnie mecze Wisły Płock to nie były te same spektakle z ich strony, co z początku sezonu. W ostatnim czasie stracili werwę w ofensywie, radosny futbol już tak oczu nie cieszył, utracili również pozycję lidera. Po serii meczów z jednym remisem i trzema porażkami, w Płocku słońce wyszło zza chmur. Nie było to jednak oczywiste i trochę te chmury musiały być rozganiane. W meczu z Piastem, podopieczni Fornalika nie zaskoczyli niczym szczególnym. Przerwę na reprezentację spożytkowali więc na utrwalaniu schematu gry, a nie tworzeniu nowych. Problem w tym, że taka gra jest już rozpoznawana przez rywali. W dodatku nie wychodziły gościom podania, było mnóstwo niedokładności. Z tym wszystkim Wisła radziła sobie dobrze, nawet czasem wyglądała, jakby złapała formę z początku sezonu. To, co jednak zawsze wpadało, teraz już niekoniecznie kończyło się w bramce. I tak próbowali akcje kończyć dośrodkowaniami, strzałami z dystansu i gdy wydawało się, że Piast uratuje punkcik w tym meczu, to gospodarzom udało przeprowadzić się w ostanich minutach akcję bramkową. Furman wyprowadził Kvocerę na sytuację sam na sam z Plachem, trafił w niego, ale dobitka Kolara okazała się skuteczna. Dwaj ostatni piłkarze Płocka chwilę wcześniej weszli z ławki rezerwowych. Trener Stano miał więc nosa do zmian. Dodatkowo złe wiadomości dla Piasta nawarstwiły się – z kontuzją boisko opuścił Kądzior, a wiemy doskonale, ile znaczy on dla drużyny, a czwartą żółtą kartkę otrzymał Reiner. Kolejny mecz Piastunek to nadrabianie zaległości i spotkanie z Rakowem. Przy takich stratach osobowych oraz grze bez fajerwerków, może być w czwartek ciężkie 90 minut dla ekipy Fornalika.

Słabe obrony = dużo bramek

Do meczu z Zagłębiem, Górnik przystępował z serią trzech spotkań bez wygranej u siebie. Trochę zaskakująca to niemoc, bo gdy pokonywali w Zabrzu Raków, wydawało się, że właśnie ściany będą ich nosić w kolejnych kolejkach. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Problemy z obsadą w obronie przez kontuzje trener Zabrzan próbował łatać, cofając Kotzke z pomocy do tyłu. Plan ten jednak się nie sprawdził. Podobnie z resztą jak wśród gości nie brylowali stoperzy. Jach oraz Kopacz chcieli kryć rywali na radar, co kończyło się fatalnie. Przez takie właśnie błędy ten mecz okazał się obfitujący w bramki, których padło aż 5. Tym razem, jak za dawnych czasów, kreowaniem gry Lubinian zajmował się Starzyński, który przyćmił Łakomego. Po dwa gole strzelili Dadok oraz Bohar. Dwie bramki tego drugiego przedzielił trafieniem Starzyński. Zwycięstwo Zagłębia uwidoczniło trend – Górnik słabo punktuje u siebie, a Lubinianie świetne wyniki przywożą z delegacji.

Hit bez goli i emocji

Dla samego widowiska w Ekstraklasie chyba najlepiej nie nazywać żadnego meczu hitem. Tworzy to jakby otoczkę piłkarskiego święta, które najczęściej okazuje się kitem, a więcej dzieje się w takich meczach na trybunach. Podobnie było w sobotnie popołudnie. Zarówno Lech, jak i Legia, zagrali po prostu słabo. Legia miała problemy z kreacją gry, przez co częściej skupiała się na defensywie. Kolejorz przejął środek pola, dominował w tym sektorze, ale nijak przekładało się to na sytuacje bramkowe. Zamiast słyszeć dźwięki piłki wpadającej do siatki, kibice słyszeli trzeszczące kości po faulach. Spodziewać się można było, że nie wszyscy piłkarze zejdą do szatni dopiero po ostatnim gwizdku sędziego i tak też się stało. Na parę minut przed końcem meczu drugą żółtą kartkę otrzymał Jędrzejczyk i Legia kończyła w dziesiątkę. Wspomnieć należy też niefajne zachowanie kibiców, którzy zza bramki rzucali butelkami w bramkarza Legii, Tobiasza.

Nowe otwarcie z przytupem

Nastał wreszcie ten dzień, na który czekali kibice w Szczecinie. Mowa oczywiście o otwarciu nowego stadionu Pogonii. Dotychczas oglądać mogli mecze tylko na ograniczonej liczbie sektorów, a w sobotni wieczór, meczem z Lechią, zainaugurował już komplet sektorów i kibiców. Po efektownych oprawach i wydarzeniach związanych z ceremonią otwarcia, rozpoczął się mecz. Ten zaczał się zaskakująco, bowiem to Lechia wyszła na prowadzenie. Na lewej stronie znalazł się Flavio, precyzyjnie dośrodkował, a bramkę w efektowny sposób zdobył strzałem głową Gajos. Pogoń nie przejęła się zbytnio takim obrotem spraw, był przecież początek spotkania. Atakowali, atakowali, aż w końcu udało się napocząć Gdańszczan. Stało się to po rzucie rożnym. Almqvist ubiegł Tobersa i równie precyzyjnie co Gajos uderzył do bramki. Stadion eksplodował i na tej fali już 3 minuty zrobiło się 2:1. Tym razem długie podanie od obrońców w stronę Almqvista, który ponownie okazał się sprytniejszy w pojedynku z Tobersem. Mimo wywrotki, szybko się podniósł, co chyba zaskoczyło wychodzącego niepotrzebnie Kuciaka, minął bramkarza i wyłożył, jak na tacy piłkę do Grosickiego, a ten na pustą bramkę uderzył celnie i Pogoń prowadziła. Taki rezultat utrzymał się do końca meczu, aczkolwiek było chwilę nerwowo, bo Lechia wyrównała, ale Flavio był na spalonym. Tak więc dla kibiców Pogoni wieczór bardzo udany – otwarcie stadionu, świetny, emocjonujący mecz, zakończony wygraną, co awans na pozycję lidera. Lechia z kolei może odrobinę optymistycznie spojrzeć na swoją grę, jednak w tabeli nie znajduje się wcale odzwierciedlenia. A przy czekającym ją wyjeździe do Krakowa… Optymizmu można się nie dopatrzeć.

W Legnicy bez zmian

Dla Miedzi spotkanie ze Stalą było szansą na odbicie się od dna, pokazanie sobie, że jeszcze nie wszystko stracone, można powalczyć w tej lidze i się w niej utrzymać mimo kiepskiego początku. Tym bardziej, że do meczu goście przystępowali po oklepach 0:4 i 0:3 odpowiednio od Jagielloni i Widzewa. Zaczęli osuwać się w tabeli i po niezłym początku sezonu coraz więcej głosów było, że jeszcze Stal może włączyć się do walki o utrzymanie. Boisko jednak po raz kolejny zweryfikowało niecne plany Miedzi. Co prawda przystępowali oni do meczu bez kontuzjowanych Henriqueza i Narsingha, ale to, co zaprezentowali, to nawet fizjologom się nie śniło. Totalny pokaz bezradności, niedokładności, braku zgrania. Jakby ktoś wybrał kilkunastu losowych piłkarzy i umieścił ich w jednej drużynie. W takim klimacie i mając takiego przeciwnika, goście wyczuli swoje szanse na przełamanie. Zaczęli od przełamania niemocy strzeleckiej – do bramki trafił Hamulić po podaniu Ratajczyka, który z kolei dostał piłkę po błędzie piłkarza Miedzi. Druga bramka strzelona została jeszcze przed przerwą. Kolejny błąd w rozegraniu gospodarzy, piłka trafiła do Wlazły, który podał do Kasperkiewicza, a ten obsłużył Ratajczyka, który do asysty dodał też bramkę. Druga odsłona to z kolei kiepskie próby Legniczan, a Stal zadowolona wynikiem i obrazem gry, sama nie paliła się do ataków. Mecz zakończony przełamaniem Mielczan.

Fair play w wydaniu białostockim

Dobro wraca, karma wraca, warto być dobrym dla drugiego, bo kiedyś życie odda to Tobie. Niby proste słowa, slogany, a jednak w meczu Jagielloni z Koroną jakby idealnie zostało to wszystko uwidocznione. Otóż pojawiła się sytuacja bez precedensu na naszych boiskach. Jagiellonia bowiem oddała w geście fair play bramkę. Jak do tego doszło? Najpierw piłkarz gości wybił piłkę na aut, bo na boisku leżał Gual. Niespodziewanie jednak Hiszpan szybko się zebrał i ruszył ile sił do kontry, zabawił się z obrońcami w polu karnym, wyłożył piłkę do Cernycha. Jego strzał odbił bramkarz, ale z dobitką Prikryla już sobie nie poradził. Wtedy zawrzało na murawie, bo Korona miała pretensje o to, że chcąc zachować się fair wybili piłkę na aut, a Jagiellonia to wykorzystała. Gospodarze po rozmowach postanowili oddać więc bramkę gościom i po wznowieniu nie przeszkadzali Łukowskiemu, który pomknął na bramkę i strzelił wyrównującą bramkę i zmienił się tylko wynik z 0:0 na 1:1, ale o sytuacji kontrowersyjnej można było zapomnieć. Tym bardziej, że Jagiellonia pokazała w tym meczu, że wcale nie potrzebuje takich bramek, żeby wygrać mecz. Po zagraniach rękami w polu karnym, dostali od sędziego dwa rzuty karne, które zamienili na bramki Gual i Cernych. A w końcówce meczu wyprowadzili wzorową kontrę, Gual znalazł się w polu karnym, tam na wślizgu znów piłkę ręką odbił obrońca, ale sędzia wytrzymał ciśnienie, a piłka trafiła do Imaza, który wpisał się na listę strzelców mimo nienajlepszego meczu w swoim wykonaniu. Jaga zwycięża więc wysoko, jest też moralnym zwycięzcą i do tego meczu zapewne będzie się jeszcze wracać wielokrotnie z racji zachowania piłkarzy gospodarzy.

Nieskuteczny atak na bramkę i lidera

Do Łodzi przyjechał Raków, który miał chrapkę na kolejne 3 punkty, które w obecnej sytuacji dały by im pozycję lidera Ekstraklasy. Niestety dla nich, tego dnia zawodziła mocno skuteczność. Sam mecz z mocnego uderzenia zaczął Widzew, gdzie faulem musiał ratować się Arsenić i już w drugiej minucie zobaczył kartkę, co musiało wpłynąć na jego grę w całym spotkaniu, a wiemy, że ciężko gra się środkowemu obrońcy, gdy z tyłu głowy wisi to żółtko. Raków jednak szybko zdominował mecz, stwarzając sobie raz po raz sytuacje, marnowane przez Piaseckiego – najpierw sam na sam, a potem dwie główki niewykorzystane, choć przy tej pierwszej nawet nie trafił stricte głową, a ramieniem. Był też słupek po strzale Kuna. Widzew swoją sytuację miał po ogromnym błędzie Kovacevica, który absurdalnie przyjmował piłkę przed swoim polem karnym. Nie trafił prawą nogą w piłkę, ta odbiła się od lewej i trafiła do Zjawińskiego, którego powstrzymał Tudor. Sytuacja była rozpatrywana przez VAR pod kątem faulu i ewentualnej czerwonej kartki dla obrońcy Rakowa, jednak sędziowie nie dopatrzyli się nieczystego zagrania. VAR nie interweniował w drugiej połowie, a moim zdaniem powinien, bo faulowany był Ivi w polu karnym. Nie dość, że nie było karnego, to nawet sędzia nie podszedł do monitora. Kontrowersja. Raków nie mógł sforsować obrony Widzewa, a zmiany Papszuna niewiele wniosły do samej gry gości, przez co ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Oczywiście bardziej zadowoleni mogą być Łodzianie, którzy zdaje się nauczyli się już Ekstraklasy i znaleźli balans pomiędzy ofensywą a defensywą, z czym mieli od początku problemy. Raków więc nie został (jeszcze?) liderem, ale wciąż ma do rozegrania zaległy mecz. Odbędzie się on w czwartek w Gliwicach.

Można strzelać i bez Zrelaka

Mecz Śląska z Wartą, zamykający kolejkę, nie zapowiadał się na wielkie widowisko. Często u nas bywa na przekór (coś w deseń hitu-kitu w Poznaniu), ale niestety nie tym razem. Spotkanie było słabe, w pierwszej połowie zobaczyliśmy raptem 4 strzały, w tym 1 celny Warty, zamieniony na bramkę. Ale nie oszukujmy się – tego strzału nie powinno być, ale wyjątkowo gościnny okazał się Szromnik. Po dośrodkowaniu wyszedł do piłki złapał ją, ale upadając na ziemię wypuścił z rąk. Trafiła ona do Destana, który zdobył premierową bramkę w Ekstraklasie, zostając drugim Turkiem, który tego dokonał. W drugiej połowie Śląsk przeszedł do mocnej ofensywy, ale ustawiony zamek, wrzutki w pole karne na niewiele się zdawały, a strzał z dystansu Łyszczarza w dobrym stylu obronił Lis, parując piłkę na rzut rożny. Można było odnieść wrażenie, że jednak gospodarze wcisną tę bramkę, bo zbyt głęboko broniła się Warta, ale dość powiedzieć, że tego nie zrobili, to jeszcze po kontrze stracili drugą, która ustaliła wynik spotkania. Warta potwierdziła po raz kolejny skuteczność i dobre punktowanie na wyjazdach, a Śląsk coraz bardziej urządza się we własnym maraźmie. Może on być brzemienny w skutkach, jeśli nic się w drużynie nie poprawi. Na chwilę obecną są jednak jedną z najmniej atrakcyjnych drużyn do oglądania w lidze. Godne odnotowania w przypadku gości jest również to, że zagrali oni ten mecz bez pauzującego za kartki Zrelaka, a mimo to potrafili strzelić dwie bramki.

Ekstraklasa, Felietony, Mecze, Podsumowania, Publicystyka | Tagi ekstraklasa, felieton, madejka, podsumowanie, podsumowanie kolejki

O autorze

Piotr Madej

  • Facebook
  • Twitter

Related Posts

piłkaMADEJka #25 – Spadkowy kocioł trwa→

piłkaMADEJka #24 – Zabójcze końcówki spotkań→

piłkaMADEJka #23 – Obudzony Mistrz, bezlitosny lider→

piłkaMADEJka #22 – Słupki i poprzeczki zmorą piłkarzy→

  • 8

    Przyszli mistrzowie? Na pewno wczorajsi bohaterzy

    25 marzec 2023 / Aleksander Domański
  • polska

    Mecze z Czechami i Albanią nowym rozdziałem w historii reprezentacji Polski

    24 marzec 2023 / Dominik Nowacki
  • Lewandowski

    Zmiana formatu Euro pomogła nam w awansach

    23 marzec 2023 / Dominik Matysiak
  • Albania-v-Norway-2013-Edgar-Cani-Markus-Henri_2956205

    Albania jak Polska, marzy o powtórce sukcesów z Euro 2016!

    23 marzec 2023 / Dominik Matysiak
  • polska

    U rywali za miedzą, Czesi pod lupą

    22 marzec 2023 / Krystian Mazur
  • piłka

    MADEJka #25 – Spadkowy kocioł trwa

    22 marzec 2023 / Piotr Madej
  • Lech

    Piłkarze Ekstraklasy na zgrupowaniach pierwszych reprezentacji

    21 marzec 2023 / Krystian Mazur
  • polska

    Przegląd wojsk na marcowe zgrupowanie

    20 marzec 2023 / Krystian Mazur
  • zapowiedzinie

    Widzew-Lech to hit dzisiejszego dnia z Ekstraklasą, ale w innych spotkaniach również powinno być ciekawie

    19 marzec 2023 / Kamil Wasiek
  • kas2602230057

    Przekonująca gra i pewny awans Lecha!

    16 marzec 2023 / Dominik Nowacki
  • piłka

    MADEJka #24 – Zabójcze końcówki spotkań

    14 marzec 2023 / Piotr Madej
  • 1442823870herby-klubow-270x300-_0012_gornik-zabrze

    Karuzela trenerska rozkręca się na nowo, Górnik Zabrze (nieoficjalnie) bez trenera!

    13 marzec 2023 / Krystian Mazur
  • Ishak

    Lech o krok od ćwierćfinału europejskich pucharów!

    10 marzec 2023 / Dominik Matysiak
  • kas2602230062

    GALERIA: Śląsk Wrocław – Lech Poznań

    10 marzec 2023 / Dominik Matysiak
  • piłka

    MADEJka #23 – Obudzony Mistrz, bezlitosny lider

    8 marzec 2023 / Piotr Madej

Kto zostanie Mistrzem Polski?

View Results

Loading ... Loading ...
  • Polls Archive
  • Facebook
  • Twitter
 
 
 
 

©2012-2023 Tylko Ekstraklasa - Twój portal o Ekstraklasie

Menu